29 września 1938 roku to dzień pertraktacji z Hitlerem odnośnie wkroczenia wojsk niemieckich do Czechosłowacji. Wojna wisiała już na włosku. Oto relacja W. Kalickiego:

Pociąg specjalny z Hitlerem przyjeżdża do Monachium o 6.00. Kilkanaście minut poźniej – ekstrazug marsz. Hermanna Göringa. Od świtu SA-mani dekorują monachijski dworzec i centrum miasta morzem flag hitlerowskich. Po krótkim odpoczynku Hitler jedzie swym pociągiem na spotkanie pociągu Mussoliniego, przybywającego z Rzymu. Spotykają się o 9.24 w Niemczech, na dworcu w Kufsteinie. Hitler wsiada do pociągu Mussoliniego i razem wracają do Monachium. Na dworcu są o 11.00. Tłumy monachijczyków gotują im owacje. Entuzjazm jest szczery – większość Niemców nie chce wojny, w Mussolinim widzi męża opatrznościowego, który ratuje pokój.

Hitler od kilku miesięcy domaga się przyłączenia do Niemiec zachodniej części Czechosłowacji, w której tzw. Niemcy sudeccy stanowią większość ludności. Praga jest osamotniona. Wielka Brytania nie jest gotowa do wojny z Niemcami, Francja zaś za słaba, by samotnie wystąpić w obronie czechosłowackiego sojusznika. Przedwczoraj polski rząd przesłał do Pragi notę z żądaniem przekazania Polsce terenów Zaolzia zamieszkanych przez większość polską. Dziś polska prasa rozpisuje się o krwawych prześladowaniach Polaków w Czechosłowacji i o irytującej zwłoce Pragi z odpowiedzią na żądania Warszawy. Bliskie rządowi gazety przedstawiają żądania Berlina neutralnie, niekiedy wręcz z nutą życzliwości.

Ciężar obłaskawiania Hitlera wziął na siebie premier Wielkiej Brytanii Neville Chamberlain. Latał do Niemiec, wysłuchiwał impertynencji Führera, cierpliwie negocjował. Nie bronił Pragi, bronił pokoju za cenę wymuszenia ustępstw na Czechach. Ale Hitler w ostatniej chwili zwiększył żądania, a prezydent Benes odrzucił je. Hitler odpowiedział ultimatum upływającym wczoraj o 14.00 – albo Czesi przystają na jego dyktat i za parę dni Wehrmacht bez strzału wkroczy do Sudetów, albo wojna. W Niemczech zapowiedziano mobilizację. Świat stanął na krawędzi wojny, ale na 2 godziny i 20 minut przed upływem niemieckiego ultimatum na prośbę Londynu Benito Mussolini zaproponował swoją mediację. Hitler przyjął ją i przesunął mobilizację o 24 godziny. Europa odetchnęła – będą rozmowy. I to błyskawicznie. Hitler zaprosił Mussoliniego oraz premierów Wielkiej Brytanii i Francji na rozmowy do Monachium. Początek dziś o 15.00.

Gdy Hitler wita Mussoliniego, w Monachium ląduje samolot z premierem Francji Eduardem Daladierem. Francuzi jadą z lotniska do hotelu Vier Jahreszeiten (Cztery Pory Roku). Tam w południe Daladierowi składa kurtuazyjną wizytę marsz. Hermann Göring, premier Prus. Premier Chamberlain jest spóźniony. Jego dwusilnikowy lockheed ląduje o 11.57. Chamberlain pospiesznie odświeża się na lotnisku i jedzie prosto do Führerhaus, nowej, oficjalnej rezydencji Hitlera przy Koenigsplatz. Tam o 12.30 zaczyna się oficjalne śniadanie dla uczestników konferencji. Czeski poseł Masaryk wezwany został za zgodą Chamberlaina do Monachium, ale nie ma prawa uczestniczyć w obradach na temat losu swego kraju. Ma czekać w sąsiednim pokoju na wypadek, gdyby potrzebne były jakieś wyjaśnienia strony czeskiej.

Po śniadaniu, krótko przed 14.00, uczestnicy konferencji – Hitler, Chamberlain, Mussolini, Daladier, niemiecki minister spraw zagranicznych Joachim von Ribbentrop i włoski Galeazzo Ciano, najbliższy, osobisty doradca premiera Chamberlaina sir Horace Wilson oraz sekretarz stanu we francuskim MSZ Alexis Léger – przechodzą do nowocześnie urządzonego salonu na pierwszym piętrze pałacu Führera i zasiadają za dużym okrągłym stołem. Konsternacja – stół jest za niski. Goście Hitlera muszą siedzieć nienaturalnie wyprostowani. Gdy chcą rzucić okiem w dokumenty, muszą dziwacznie garbić się nad blatem albo trzymać kartki papieru w ręku.

Mussolini jest sojusznikiem Hitlera, ale wszyscy udają, że widzą w nim neutralnego, bezinteresownego rozjemcę, obrońcę europejskiego pokoju. Każdy z uczestników krótko przedstawia punkt widzenia swego kraju na kryzys sudecki. Wszyscy opowiadają się przeciwko rozwiązaniom polegającym na użyciu siły. 4 szefowie rządów w atmosferze wzajemnego zrozumienia dyskutują o konieczności odebrania Sudetów Czechosłowacji. Wczoraj wieczorem premier Chamberlain w brytyjskim radiu mówił przecież o absurdzie wojny, która mogłaby wybuchnąć „z powodu kłótni w odległym kraju, między ludźmi, o których nic nie wiemy”. Miłą atmosferę 2 razy zakłóca Hitler, który na wzmiankę o Beneszu wpada w niepohamowaną wściekłość; czeskiego premiera i Czechosłowację w ogóle obrzuca niewyszukanymi inwektywami. Przeciwstawia mu się wtedy Daladier. Niski, krępy premier Francji najwyraźniej nie czuje się dobrze w roli kata dobijającego swego czechosłowackiego sojusznika. Na napaści Hitlera pod adresem Benesa replikuje ostro i stanowczo. Hitler, o dziwo, natychmiast uspokaja się i nie ciągnie awantury. W przerwie na kawę podchodzi do Daladiera i opowiada mu o swoich przeżyciach frontowych z czasów wojny światowej. Chwilę później o francuskim polityku mówi do Mussoliniego z nieukrywaną sympatią: „Mogę się bardzo dobrze porozumieć z Daladierem, był żołnierzem frontowym, jak my, dlatego można z nim gadać rozsądnie”.

Krótko przed 15.00 Mussolini przedkłada zebranym, jak mówi, własną, bezstronną propozycję rozwiązania konfliktu. Jedyny tłumacz na konferencji, Niemiec, dr Paul Schmidt, ma natychmiast przełożyć dokument na angielski i francuski. Schmidt rzuca okiem na tekst i ze zdumieniem orientuje się, że już raz go tłumaczył. Wczoraj w Berlinie, w najcięższym momencie kryzysu, tuż przed ogłoszeniem przez Mussoliniego chęci mediacji w konflikcie, gdy postronnym obserwatorom wydawało się, iż wojna jest nieunikniona, sekretarz stanu w niemieckim MSZ Ernst von Weizsäcker wręczył ten dokument Schmidtowi z poleceniem, by błyskawicznie przetłumaczył go z niemieckiego na francuski, gdyż natychmiast musi otrzymać go ambasador Włoch.

Rzekome włoskie propozycje mediacyjne napisali wczoraj marsz. Göring oraz dyplomaci von Neurath i von Weizsäcker. Schmidt z kamienną twarzą tłumaczy je teraz z powrotem na niemiecki i na angielski.

Krótko po 3.00 uczestnicy konferencji rozjeżdżają się do swoich hoteli na odpoczynek. Spotykają się o 16.30. Los Czechosłowacji tak naprawdę jest przesądzony, szefowie rządów dyskutują już tylko o technicznych szczegółach przejęcia Sudetów przez III Rzeszę. W premierze Chamberlainie nagle odzywa się były minister finansów. Uparcie, kilkakrotnie dopytuje się, czy Berlin wypłaci rządowi czeskiemu odszkodowania za budynki i urządzenia państwowe w Sudetach. Hitler z rosnącą irytacją odpowiada, że nawet nie ma o tym mowy – wedle niego wszystko w Sudetach zbudowane zostało z podatków sudeckich Niemców. Chamberlain nie daje za wygraną. W końcu pyta, czy bydło pasące się w Sudetach ma pozostać na pastwiskach, czy może być przepędzone w głąb Czech. Hitler wpada we wściekłość. „Szkoda naszego czasu, by zajmować się takimi drobiazgami!” – ryczy na całe gardło.

W obrady wkrada się bałagan. Na salę wchodzą ukradkiem Göring, francuski ambasador François Poncet, dyplomaci brytyjscy, włoscy, niemieccy, jacyś doradcy prawni, sekretarze, adiutanci. Tłumacz dr Schmidt przestaje panować nad rozmówcami. Musi przekładać wypowiedzi z jednego z 3 języków – niemieckiego, francuskiego i angielskiego – na 2 pozostałe. Premierzy wpadają sobie w słowo, replikują w pół zdania. Próbując opanować chaos, dr Schmidt grzecznie przerywa dygresje, polemiki i nieoczekiwanie faktycznie przejmuje prowadzenie obrad.

O 21.00 Hitler proponuje kolację, która okazuje się uroczystym bankietem. Chamberlain i Daladier nie mają ochoty świętować rozbioru Czechosłowacji. Wymawiają się koniecznością pilnych telefonów do swoich rządów i wyjeżdżają do hoteli. Przy długim, pustym stole bankietowym siedzi kilkunastu Niemców i Włochów. Hitler i Mussolini snują opowieści kombatanckie.

Po godzinie wracają Anglicy i Francuzi. Eksperci dopracowują tezy rozbiorowej propozycji Mussoliniego, czyli tak naprawdę propozycji niemieckiej, aż do godz. 00.30. Po 12-godzinnym maratonie 4 uczestnicy konferencji monachijskiej zasiadają do podpisania porozumienia. Ale tych 3 kartek maszynopisu podpisać nie mogą – okazuje się, że reprezentacyjny kałamarz Hitlera jest pusty! Adiutant przynosi inny kałamarz i 4 szefowie rządów wreszcie mogą podpisać wyrok na Czechosłowację.

Opracowano na podstawie książki Włodzimierza Kalickiego „Zdarzyło się” wydanej w Krakowie 2014 roku przez wydawnictwo Znak Horyzont.