Dziś, za sprawą W. Kalickiego, będziemy świadkami randki, która odbyła się 16 czerwca 1904 roku. Uczestnikami randki byli: James Joyce – wówczas dobrze zapowiadający się irlandzki pisarz oraz pokojówka z jednego z dublińskich hoteli Norah Barnacle. Dlaczego ta randka zakończona seksem w trawie okazała się tak ważna? Ano dlatego, że dzięki niej, po 16 latach, powstało największe i najbardziej na świecie znane dzieło irlandzkiego pisarza Ulisses. Od tego czasu 16 czerwca to dzień pamięci pisarza zwany na całym świecie Bloomsday:

Jest wczesny wieczór. Ciepło. Niebo nad Dublinem tylko gdzieniegdzie znaczą chmury. Jasna poświata gasnącego, pogodnego dnia wprawia spacerujących dublińczyków w dobry nastrój. Młody, niewysoki, szczupły mężczyzna, stojący na rogu Merrion Square, jest w nastroju więcej niż dobrym. Czeka go randka z ekscytującą nieznajomą.

Przed sześcioma dniami James Joyce, idąc ul. Nassau, dostrzegł nagle wyprostowaną jak świeca sylwetkę dziewczyny oraz imponujących rozmiarów kok gęstych rudych włosów. I to wszystko. Joyce ma poważne kłopoty ze wzrokiem i za radą okulisty stara się jak najwięcej chodzić bez okularów – ma to pomóc zwłaszcza jego lewemu oku. Na Nassau nie był więc w stanie dostrzec rysów twarzy wyprostowanej dziewczyny. Dojrzał jednak coś jeszcze – nieznajoma przechadzała się z podniesioną głową, energicznym, dumnym krokiem kobiety świadomej swej nieprzeciętnej wartości.

Joyce zaś przywiązuje wielką wagę do sposobu poruszania się ludzi. Zafascynowany, podniecony widokiem idącej po królewsku dziewczyny, James po prostu zaszedł jej drogę i zaczepił typową odzywką młodych podrywaczy, od których aż roi się w centrum Dublina.

Gdy przed Norah Barnacle stanął szczupły, dziwacznie odziany w biały, sięgający ziemi płócienny płaszcz oraz słomkowy kapelusz z szerokim rondem młodzian i śmiało, niezobowiązująco ją zagadnął, była pewna, że to jakiś marynarz.
Norah była ostatnią osobą, którą onieśmieliłaby zaczepka nieznajomego. Zgrabnie odcięła się. To był już znakomity pretekst do nawiązania rozmowy. Joyce wykorzystał okazję i po krótkiej pogaduszce zaproponował dziewczynie spotkanie. Norah mogła wyjść na miasto dopiero za cztery dni – pracuje jako pokojówka, kelnerka i barmanka w dość eleganckim Finn’s Hotel przy Leinster Street, wschodnim przedłużeniu Nassau Street, i wychodne dostaje od wielkiego dzwonu.

Podekscytowany, zachwycony urodą Norah James odliczał dni do spotkania. Nie zauważył podczas pierwszej randki, że jej szeroka twarz jest nieco pospolita. Dostrzegł tylko burzę ślicznych rudych włosów, wystające kości policzkowe, ciemnoniebieskie oczy w nietypowej oprawie czarnych długich rzęs i gęstych brwi. Ostry, ironiczny wzrok łagodziła opadająca powieka.
Joyce’a nie odstręczał głos Norah, niski, silny, nieledwie męski. Z sympatią dostrzegł za to akcent, zdradzający, że dziewczyna pochodzi z Galway na zachodnim wybrzeżu Irlandii.
No i to imię! Norah to jak Nora z dramatu Ibsena, którym Joyce jest oczarowany. Napisał już szkic o twórczości skandynawskiego dramaturga, wymienił z nim nawet listy. Tak, dla Jamesa to kolejny dowód, prócz nagłego, nieodpartego magnetyzmu serca, że ta dziewczyna nie pojawiła się na jego drodze przypadkiem. Była mu przeznaczona.

Zauroczony Joyce nawet nie podejrzewa, jak bardzo Norah – mimo oczywistych różnic wynikających z pochodzenia obojga – jest do niego podobna. Mniejsza już o to, że James i Norah pochodzą z rodzin wielodzietnych – w ultrakatolickich irlandzkich domach to w końcu nic wyróżniającego. Ale przytłaczająca większość rodzeństwa Norah i Jamesa to siostry. Ich ojcowie, ongiś zaradni, dobrze prosperujący, w końcu pogrążyli się w nieopanowanym pijaństwie. I w rodzinie Norah, i w rodzinie Jamesa pijani ojcowie zwykli terroryzować otoczenie. Obaj przepili wszystko, co mieli do przepicia, a ich rodziny wylądowały w końcu w wynajętych nędznych klitkach dla najbiedniejszych.
Z powodu nałogów ojców oboje w dzieciństwie często zmieniali miejsca zamieszkania – James nawet kilkanaście razy. Brak stabilizacji, oparcia w rodzinnym gnieździe odcisnął się na obojgu.
Norah ma 20 lat i mocny, samodzielny charakter, odziedziczony po matce, która w końcu przepędziła z domu męża pijaka. Jest wyjątkowo bystrą, pełną autoironicznego humoru, twardą kobietą, która od najmłodszych lat musiała radzić sobie sama. I wtedy gdy matka oddała ją w wieku sześciu lat do babci, i wtedy gdy w wieku 12 lat zaczęła pracować jako portierka w klasztorze Objawienia Pańskiego w Galway, i wtedy gdy porzuciła beznadzieję egzystencji jako praczka w Galway i wyjechała do Dublina, by tu, z trudem, wiązać koniec z końcem, pracując od świtu do ciemnej nocy w hotelu Finn’s. Potrafi kląć jak szewc, potrafi zwinąć ze sklepu ciasteczko.
Ojciec Norah, Tom Barnacle, piekarz z dziada pradziada, zanim skapitulował przed nałogiem, zadbał o stosunkowo przyzwoite wykształcenie córki. Do 12. roku życia Norah uczęszczała do szkół – to było wszystko, co w dziedzinie bezpłatnej edukacji dziewcząt można było osiągnąć w Irlandii.

Wykształcenie jest niewątpliwym atutem 22-letniego Jamesa Joyce’a. Zanim jego ojciec pogrążył się w niemal codziennych dzikich pijaństwach, James pobierał nauki w świetnych dublińskich liceach. W Belvedere był prymusem, a jego wypracowania z języka angielskiego zdobywały najwyższe lokaty. Joyce właśnie kończy dubliński University College; zdążył już zdobyć licencjat z języków francuskiego i włoskiego. Za sobą ma kilkumiesięczny pobyt w Paryżu, gdzie próbował studiować medycynę i prawo i gdzie kupił modny długi biały płaszcz, w którym zaczepił Norah na Nassau Street. Jego otoczenie nie wątpi, że James jest wybitnie utalentowany literacko; najmniej wątpi w to on sam. I ma ku temu solidne powody. Zdążył już opublikować w lokalnych gazetach i pismach literackich pierwsze utwory i szkice. Od paru miesięcy Joyce solidnie pracuje nad powieścią, w znacznej mierze autobiograficzną, którą za sugestią swego młodszego brata Stanislausa zatytułował Stephen Hero (Stefan bohater).

Skoncentrowany na sobie i własnym, nieco osobliwym, nadwrażliwym postrzeganiu świata James przepędza dnie na dyskusjach i pijaństwach z przyjaciółmi z uniwersyteckiego kręgu, na próbach zrobienia kariery śpiewaczej – jest nieźle wyedukowany muzycznie i dysponuje rokującym wielkie nadzieje nauczycieli tenorem – oraz na wykonywanej bez entuzjazmu pracy wychowawcy w szkole prywatnej. Z trudem wiąże koniec z końcem – tak naprawdę od dawna żyje z naciągania przyjaciół i znajomych na pożyczki; w tej dziedzinie jest prawdziwym mistrzem.
Rudowłosa nieznajoma naprawdę go zafascynowała. Na spotkanie jednak nie przyszła. Joyce wiedział, gdzie pracuje. Napisał do niej elegancki, dowcipny liścik:
 „Być może jestem ślepy. Wpatrywałem się długo w czyjeś rudobrązowe włosy i stwierdziłem, że nie należą do Ciebie. Przygnębiony wróciłem do domu. Chciałbym, żebyśmy się spotkali, ale nie wiem, czy byś tego chciała. Mam nadzieję, że zechcesz mnie zobaczyć. Jeśli jeszcze nie zapomniałaś. James A. Joyce”.

Nie zapomniała, chciała. I oto jest przed nim: zachwycająca jak przed sześcioma dniami, roztaczająca aurę erotyzującej kobiecości. Oboje przerzucają się dowcipnymi uwagami i ripostami, nie widzą poza sobą świata. James kieruje się nie w stronę eleganckiego centrum miasta, ale na wschód. Mijają port, doki i powoli wkraczają na podmiejskie dzikie pola zwane Ringsend. James tu już bywał. To miejsce schadzek młodych dublińczyków i marynarzy ze statków zatrzymujących się w porcie z tańszej kategorii, biorącymi tylko pół pensa za spotkanie, pannami lekkich obyczajów – oczywiście w wypadku gdy dziewczęta nie pracują w Kips, dublińskiej dzielnicy burdeli. Joyce ma już za sobą kilka spotkań z nierządnicami. Ostatnie, przed dwoma miesiącami, skończyło się kłopotliwą infekcją; James czuł się zmuszony pisać do przebywającego w Oxfordzie swego przyjaciela Oliviera St. Johna Gogarty’ego z prośbą o przesłanie nazwiska lekarza, który mógłby go uleczyć z dyskretnej choroby.

Norah nie protestuje przeciw obranemu przez Jamesa kierunkowi przechadzki. Ona też zna Ringsend. Nadzwyczaj atrakcyjna, pełna temperamentu, a przy tym popadająca ciągle w kłopoty finansowe, mieszkająca kątem dziewczyna już tu trafiła. Norah ma za sobą nieszczęśliwe dziewczęce miłości i całkiem dorosłe przygody z mężczyznami. Potrafi zaspokoić kochanka, nie tracąc ani ciętego poczucia humoru, ani cnoty.
W trawie pośród chaszczy, nie tracąc czasu na kontynuowanie dowcipnej konwersacji, rozpina młodemu pisarzowi spodnie i żywo zabiera się do rzeczy. James jest tak oszołomiony, że szturmowi rudowłosej piękności ze starannie przystrzyżoną dolną fryzurką poddaje się z bezradnością pensjonarki. Oboje mają na siebie wielką ochotę i spełnienie zalewa ich dreszczem rozkoszy. W świeżą trawę Ringsend kładli się rozpaleni namiętnością; wstają z niej zakochani. Chcą dalej być z sobą. I będą. Przez 37 lat. Ona da mu dwoje dzieci, on jej nieśmiertelność Molly Bloom.


Opracowano na podstawie książki Włodzimierza Kalickiego „Zdarzyło się” wydanej w Krakowie 2014 roku przez wydawnictwo Znak Horyzont.